wiem, że dużo już tego w sieci...ale jeśli ten blog zmieni tok rozumowania chociaż jednej osoby...to warto!
"Jestem matką trojga dzieci. Jedno zdrowe, grzecznie wyprodukowane i
urodzone po ślubie. Drugie, no cóż, klasyfikowało się do aborcji, bo ma
zespół Downa. Trzecie, to efekt czyjejś decyzji o nieaborcji, czyli
zaadoptowane jako niemowlę. Nigdy aborcji nie miałam, ale z racji
niezwykłych dzieci, które mam, co nieco o sprawach okołoaborcyjnych
wiem. Mam też inne doświadczenie, które upoważnia mnie do wypowiedzi w
tej sprawie: 11 lat temu, razem z Papieżem Janem Pawłem II umierało moje
nienarodzone dziecko.
Świadomie izoluję się od mediów. Nie
nasiąkam żadną propagandą. Nie słucham, nie oglądam i nie wypowiadam się
w sprawach politycznych. Jedyne co odbieram to Facebooka, którego też
porządnie okroiłam ze znajomych, którzy lubują się w aferach państwowych
i innych negatywnych przekazach. Ale tym razem polityka weszła mi tam,
gdzie nie powinna. Tego co się dzieje teraz nie mogę pozostawić bez
odpowiedzi, bo czuję się patriotką, a patrioci jednak walczą, gdy kraj
okrywa hańba. A ta hańba dotyczy nie tylko Polek, ale całego nowego
pokolenia małych, niechcianych, okaleczonych, upośledzonych i
porzuconych Polaków. I to w ich imieniu przemawiam, bo kobiety potrafią
same o siebie zawalczyć. Dzieci nie.
Szanowni Duchowni i Politycy,
Szanuję Wasze poglądy, Wasze prawo do wolnej wypowiedzi, zgodnej z
Waszym sumieniem. Szanuję Was jako ludzi. Wierzę, że nie chcecie źle.
Więcej, wierzę, że chcecie dobrze, bo w głębi duszy jesteście dobrymi
ludźmi. Dlatego chciałam Wam opowiedzieć o kilku sprawach, które pomogą
Wam podejmować dobre decyzje.
11 lat temu, razem z naszym
ukochanym Janem Pawłem II umierało moje II-gie dziecko. Ciąża była
młoda, zaledwie kilka tygodni. Czekałam na nią (albo jego) 4 lata. W tym
czasie wykupiłam cały krajowy zapas testów owulacyjnych i ciążowych. W
kwietniu 2005 roku leżałam przed telewizorem z nogami zawiązanymi na
supeł. Skurcze przeszywały moje podbrzusze. W internecie rozpaczliwie
szukałam uzasadnienia tego co przeżywam. Czytałam o „układaniu się”
płodu, co może powodować krwawienie i skurcze. Mój płód jednak nie żył.
Nigdy żadne USG nie odnotowało bicia jego serca, choć obecność zarodka,
owszem tak. Za to ja odnotowałam bicie mojego serca dla dziecka w moim
brzuchu. Za każdym razem, kiedy szłam do toalety i zmieniałam
przesiąkniętą krwią podpaskę, miałam nadzieję, że jakimś cudem moje
dziecko przeżyje, że będzie dane mi je urodzić. Niestety Bóg chciał
inaczej. Poroniłam. Moje dziecko miałoby dzisiaj lat 10. Nie ma, bo go
nie ma. Jego strata była dla mnie niewyobrażalnym bólem, przy którym
bóle porodowe, to czysta przyjemność. I teraz, w obliczu takiej straty i
takiego cierpienia mogłabym zostać oskarżona o umyślne spowodowanie
śmierci mojego nienarodzonego dziecka, o umyślne wywołanie poronienia.
Moja sprawa byłaby badana, a ja w mojej żałobie poddana serii
podchwytliwych pytań. Motyw do domniemanej aborcji znajdzie się zawsze:
może nie miałam czasu na kolejne dziecko, bo firma właśnie odnosiła
sukcesy, może uznałam że jedno dziecko wystarczy, może nie chciałam
rozciągniętego brzucha i wyciągniętych cycków. Pewnie mogłabym tak
długo, bo wyprodukować absurd nie jest trudno. Trudno natomiast żyć ze
świadomością, że moje dziecko ze mnie wypłynęło, a ja nawet nie byłam
pewna kiedy. Takiej kobiecie należy się wsparcie, nie przesłuchanie.
Niecałe dwa lata później urodził się Krystian. Pół godziny po
porodzie dowiedziałam się, że ma zespół Downa. Gdybym dowiedziała się
kilka miesięcy wcześniej miałabym prawo do aborcji. Nie wiem co bym
zrobiła. Szczerze mówię, że nie wiem. Ale Bóg (nie kościół, ani żaden
polityk) chciał, żebym urodziła, bo tej informacji nie miałam. Dzisiaj
dziękuję Bogu za tę niewiedzę, bo wchodzenie w jego kompetencje byłoby
ponad moje siły. Krystian żyje, kocham go i jestem wdzięczna za wszystko
czego z nim doświadczam, ale życie z nim nie jest łatwe. Nie każdy
chce, nie każdy się zdecyduje, nie każdy zaakceptuje. I tu nasuwa się
bardzo ważna kwestia. Zmuszanie kobiety do donoszenia chorego dziecka…
Szanowni Państwo, pomyślcie przez chwilę o dziecku, które tak bardzo
pragniecie ratować! Takie dziecko potrzebuje podwójnej dawki miłości,
100% więcej cierpliwości, a 500 zł miesięcznie nie starczy nawet na
waciki. Dzieci chore i upośledzone potrzebują czułości, miłości,
akceptacji i ogromnej ilości środków finansowych. Wyobraź sobie szanowny
Panie Pośle, że ktoś Cię zmusza do adopcji takiego dziecka. Po prostu
nakaz Prezesa. Popierasz partię, przyjmujesz upośledzone dziecko pod
dach. Musisz. Nikt Cię nie pyta. Księże Proboszczu, Pan również. Już
jutro maleńka dziewczynka z wodogłowiem i rozszczepem kręgosłupa
wyląduje u Księdza na plebanii. Nie ma, że nie chcę, nie mogę, nie
umiem. I co teraz? Czy sądzicie, że będziecie kochać, troszczyć się i
walczyć o lepszy byt tego maleństwa, czy zaczniecie się modlić, tak
modlić, żeby umarło. Będziesz, kochany Pośle z obrzydzeniem zmieniał
pieluchy i to dopiero wtedy, gdy kupa będzie się wylewała. Zaraz, jakie
pieluchy, o czym ja mówię. Worki na odchody, bo to dziecko się nie
wypróżnia. Ma dziury w swoim ciele w odpowiednich miejscach i
przytwierdzone worki, które trzeba regularnie wymieniać. I tak już na
zawsze, aż do śmierci Twojej lub Jego. Coś o tym wiem, bo kilkakrotnie z
Krystianem w szpitalu przebywałam podczas, gdy jego dziura w brzuchu
była najpierw robiona, a dwa lata później zaszywana. Widziałam dzieci,
które wyglądały świetnie od szyi w górę, ale pod kocykiem krył się
prawdziwy koszmar. No więc? Jak się żyje z takim nakazem, z takim
wyrokiem? Zakaz aborcji, to taki właśnie wyrok.
Kochani
Panowie, wielu z Was ma córeczki. Takie najukochańsze, najcudowniejsze
córusie tatusia. Gdy córeczka ma 12 lat wysyłacie ją na obóz językowy, a
tam, koledzy ze starszej grupy przemycili alkohol, wypili, zaszumiało,
weszli do pokoju Waszej Księżniczki i brutalnie zgwałcili. Córeczka w
szoku i … w ciąży. Musi donosić, bo usunąć NIE WOLNO. Rodzi, zabieracie
do domu i każdego dnia obserwujecie to nasienie gwałciciela. Czy to
dziecko jest winne? Nie. Ale czy zgwałcone dziecko będzie w stanie
kochać, troszczyć się i całować z czułością owoc gwałtu. Nie sądzę.
Podejrzewam, że cała Wasza rodzina będzie odnosiła się do tego dziecka z
nienawiścią, pogardą i wrogością. I co to uratowane przez Waszą ustawę,
niewinne dziecko będzie czuło? Na jakiego człowieka wyrośnie?
No tak, ale można oddać do adopcji i jak to któryś mądry polityk
stwierdził, kolejki po takie dzieci już zapewne stoją. Po pierwsze
większość nie odda, bo nasze społeczeństwo potępia matki, które zrzekają
się swoich dzieci. Kobieta, która pozostawia dziecko w szpitalu nie ma
wytatuowane na czole, że owo dziecko jest dzieckiem oprawcy. Jest z góry
traktowana jak wyrodna i wredna matka, potwór, dewiantka, bo nie chce
swojego dziecka. No więc nie odda, a jeśli nawet zbierze w sobie
wystarczająco dużo siły by się zrzec przy porodzie, to takie dziecko ma
marne szanse na adopcję. Procedura adopcyjna mojej córki trwała dwa
lata. W tym czasie trochę się dowiedziałam, trochę widziałam, trochę
słyszałam. Ośrodek adopcyjny musi poinformować potencjalnych rodziców o
wszystkim co sam wie na temat dziecka. No i jak myślicie, ile osób
będzie chciało owoc gwałciciela-pedofila, albo szpetnie zniekształcone i
głęboko upośledzone maleństwo? A może Pan Panie Pośle? Nie? No to komu?
Jeśli wszystkie te dzieci, które urodzić się nie miały zostaną
jednak urodzone, nasz kraj stanie przed problemem przeładowanych Domów
Dziecka, pełnych upośledzonych, chorych, zdeformowanych i okaleczonych
dzieci. Czekają nas pełne ośrodki wychowawcze, w których skończą
wszystkie te niekochane, znienawidzone i odrzucone dzieci, bo jak Wam
się zdaje, na jakich ludzi zaczną wyrastać. Czy będzie miał kto
prowadzić ich za rękę przez okres dojrzewania, czy ich rodzice będą
mieli cierpliwość do ich wybryków? Ty byś miał drogi Pośle do
dojrzewającego syna Twojej zgwałconej córki?
Nie pozostanie
nic innego jak zmienić plebanie i klasztory w domy dziecka, a kościoły w
ośrodki wychowawcze i wprowadzić przymus adopcyjny dla zwolenników
partyjnych. Bo ktoś, gdzieś tymi szczęśliwie ocalonymi i tym samym
skrzywdzonymi dziećmi będzie musiał się zaopiekować.
Osobiście nie jestem zainteresowana aborcją, więc wątek pozostawienia
sobie drogi do usuwania możemy pominąć. Mój okres rozrodczy niebawem się
skończy, a na ten czas dobrze się zabezpieczyłam. Kocham wszystkie moje
dzieci, żadnego bym nie oddała, ani nie zabiła, ale w moim przypadku
faktycznie to Bóg zdecydował. Żaden z Was drodzy Panowie, tylko sam Bóg.
Dlatego mnie było łatwo. Nie musiałam decydować. Uważam jednak, że w
pewnych przypadkach, to kobieta, rodzice, powinni podjąć tą trudną
decyzję. Dlatego na swoim blogu piszę o wszystkim, tym co ładne i o tym
co brzydkie. Piszę też o tym jak cieszyć się życiem z dzieckiem
niepełnosprawnym, ale uważam, że jeśli ktoś tego dziecka nie chce, to
powinien mieć prawo go nie rodzić. Bo nie ma nic gorszego niż być
zmuszanym do miłości. To też jest gwałt, tyle że na duszy. A dla
dziecka, które potrzebuje specjalnej troski, być zmuszonym do życia bez
miłości, to jest gwałt na nieletnich, bezbronnych duszyczkach.
Człowiek zmuszany gwałtem do czegokolwiek będzie się bronił na
wszystkie możliwe sposoby, nawet wieszakiem. Bóg zaufał człowiekowi
dając nam wolną wolę. Dlaczego Panowie nie potraficie tego uszanować
pozostawiąc wolny wybór?
Szanowni Panowie, w razie
wątpliwości jestem do dyspozycji. Chętnie odpowiem na Wasze pytania,
jeśli któregoś z Was interesują szczegóły wychowywania niepełnosprawnego
dziecka, adopcji, czy poronień. Macie tu 3 w 1, więc pytajcie:
kontakt@agatakomorowska.pl
Z wyrazami szacunku dla każdego życia,
Agata Komorowskaps. i niech się wypowiadają w tej spawie Ci - co coś na ten temat wiedzą i coś przeżyli .... Wyrazy poparcia i szacunek dla tej Pani :)