Pod osłoną chmurek
słońce bieg kończyło
gorące promienie
pośród fal topiło.
Niczym Marko Polo
w słońce zapatrzony
podziwiając zachód
szedłem rozmarzony.
Spostrzegłem z daleka
biel włosów jaśniała
przepiękna kobieta
obok wydmy stała.
Wzrokiem w dal wpatrzonym
wciąż sięgała dalej
jak by chciała zliczyć
niespokojne fale.
Widząc zgrabną postać
przyszło mi do głowy
otoczyć ramieniem
zostać jej księgowym.
Skrupulatnie liczyć
nawet małą jotę
każdy pocałunek
najmniejszą pieszczotę.
Już się szykowałem
do pierwszego kroczka
ciemności zapadły
zabrała ją nocka.
IDOL