Budząc się odrzucam
losu chichoty
okryty grubym
szalem tęsknoty.
Chociaż trenuję
woli ćwiczenie
to znowu powraca
tamto wspomnienie.
Wyprawa do lasu
była niedziela
biegłaś tuż obok
swego spaniela.
Włosy anielskie
piękne oblicze
pędziły za Tobą
moje źrenice.
Tkwiłem tak w miejscu
cierpiąc katusze
znikałaś goniona
zbudzonym uczuciem.
Ciągle powraca
widzenie o świcie
tą jedną chwilą
zmieniłaś życie.
Szukam wytrwale
szczęścia ziarenka
ciągle się błąkam
po leśnych ostępach.
IDOL